sobota, 1 listopada 2014

Mieszkanie

Gdy przyjechaliśmy w środku nocy do "naszego" mieszkania, miała tam czekać na nas agentka od nieruchomości i przekazać nam klucze. Przyjeżdżamy, pukamy, stukamy i nic. Nikogo nie ma. Jest już pierwsza w nocy, więc zastanawiamy się co robić. Ja - nadal zadowolona, że bez problemu dotarliśmy na miejsce - łaskawie oferowałam, że nie bez większej paniki mogę poczekać na schodach do rana. Było ciepło, było oświetlone, był czytnik książek. Ale Spokojny stwierdził, że to wszystko przecież jest bez sensu i on chce się wykąpać. Podzwonił gdzie trzeba i po trzech minutach przyszła agentka nieruchomości, która mieszka dwa bloki dalej, wielce oburzona, że ochroniarz zapomniał nam przekazać, że jej się znudziło czekać u nas i poszła do siebie.

Mieszkanie jest fajne, położone na strzeżonym osiedlu złożonym z kilkunastu podobnych do siebie bloków. Dostępny jest tylko jeden wjazd, a cały teren otoczono bardzo wysokim murem.
Każdy z bloków nazywa się tak, jak któraś z filipińskich wysp. Budynki mają po 5 pięter, dwie otwarte klatki schodowe a na strychu suszarnie. Na każdy blok przypada jedna winda,ale w ramach poprawy naszych figur postanowiliśmy z niej nie korzystać. Skrzynki pocztowe na dole zazwyczaj nie mają kluczy i są pootwierane. W naszej czekało na nas kilkanaście ulotek z propozycjami masażu, masażu z dodatkami albo samych dodatków.

Nasze mieszkanie znajduje się na 5 piętrze, jest jak na tutejsze standardy bardzo duże, choć ma maksymalnie ze 40 metrów. Z obserwacji wynika, że na takim metrażu zazwyczaj mieszka co najmniej 3 osobowa rodzina.

Na szczęście mamy tutaj klimatyzację, bo bez niej zamiast Paniki byłabym pewnie ugotowaną marudą. Na Filipinach naprawdę okropnie gorąco i parno. To czy właśnie wchodzi się pod prysznic czy spod niego wychodzi nie ma wielkiego znaczenia. Człowiek jest ciągle cały mokry. W nocy śpimy tylko pod prześcieradłem, z włączoną klimą i zdecydowanie nie jest nam za zimno.

A szukając mieszkania upierałam się, że chce mieć podgrzewacz do wody, by nie musieć brać zimnego prysznica. Tanga ako! Co po filipińsku znaczy - jestem głupia! Bo teraz zimny prysznic, to cudowna przyjemność a podgrzewacz jest bezużytecznym dodatkiem.  No ale chciałam, to mam :)

W mieszkaniu razem z nam mieszka trochę pająków i sporo mrówek, które natychmiast rzucają się na pozostawione jedzenie,co wymusza na nas trzymanie wszystkiego jadalnego w lodówce. Ale to i tak jest niezbędne, bo batoniki czy czekolada poza lodówką utrzymują się w stanie płynnym.

Niestety osiedle ma też pewien wyraźny problem. Są to bezpańskie koty. Trochę dokarmiane przez mieszkańców, trochę polują same, bo małych zwierząt jest tutaj sporo, ale pozbawione są regularnej opieki. Chodzą po klatkach schodowych i miauczą, a właściwie wyją przeraźliwie. Zastanawialiśmy się ze Spokojnym czy tu są w ogóle jacyś weterynarze na Filipinach... ale widzieliśmy kilku ludzi z psami na smyczy (jeden z nich to był husky! w takim upale!!), więc i weterynarze pewnie są. Jak znajdziemy jakiegoś, to z nim pogadamy.

PS.W trakcie pisania tej notki:
  • zabrakło wody w kranie, 
  • włączył się zignorowany przez wszystkich alarm przeciwpożarowy 
  • a przez zewnętrzną szybę przeszedł potwór karaluchopodobny długości jakiś 6 cm... brrr! Alarm ucichł. Woda po jakimś czasie wróciła. Mam nadzieję, że robal nie pójdzie za jej przykładem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz