niedziela, 10 maja 2015

Już czas. It's time.

English version below!

Już czas. To już był czas wracać do domu, do Polski, do naszego świata. Nareszcie.

Może niektórych zdziwi taka radość - przecież tyle mieliśmy podróży, przygód, spełnionych marzeń. I to prawda. To pół roku było dla nas niesamowitym czasem i jesteśmy szczęśliwi, że zdecydowaliśmy się na ten krok.

Ale zawsze coś za coś. Tęsknota za bliskimi, za przyjaciółmi, za ukochanym psem i polskim chlebem. Tęsknota za snem...

Starałam się na blogu opisywać rzeczy ciekawe, wesołe i raczej optymistyczne. Ale tutejszy, filipiński świat nie zawsze taki jest. Bezdomne dzieci leżące na chodnikach. Wygłodzeni dorośli mieszkający w warunkach tak trudnych, że aż ciężko je sobie wyobrazić. Poranione i przerażone psy. Straszliwa bieda i brud.

I o ile w ciągu dnia starałam się być silna i wmawiałam sobie, że to przecież niemożliwe, żeby to wszystko działo się naprawdę - prawie każdej nocy to do mnie wracało w sennych koszmarach. Tak okropnych, że czasem bałam się zasnąć.

Dobijające było również poczucie bezradności. Owszem, pomagałam niewidomym (zaangażowałam się w wolontariat). Owszem, zawsze traktowałam ludzi z szacunkiem i uśmiechem (no, chyba, że byli to wredni naganiacze i oszuści). Ale nie zbawię świata. Nie pomogę tym wszystkim dzieciom. Tuż przed wyjazdem zapakowaliśmy wszystkie te rzeczy, które tu kupiliśmy, a których nie zabraliśmy ze sobą do Polski. I zawieźliśmy je do pobliskiego slumsu. Bycie tam - było dla mnie bardzo ciężkim doświadczeniem.
Wiemy, że taki gest niewiele zmienił. Wiemy, że slumsy będą tu jeszcze przez lata. Bo to nie tylko kwestia pieniędzy, ale także mentalności.

Ale mimo tych smutnych aspektów i notorycznego niewyspania, naprawdę cieszymy się, że wyjechaliśmy. To była dla nas niesamowita, fantastyczna przygoda, którą będziemy pamiętać do końca życia.

Na zakończenie, chciałabym podziękować:
- Spokojnemu, za to, że zgodnie z obietnicą, nie dał mi zginąć. Za to że był i za to, że jest,
- moim Rodzicom - za to, że z taką troską opiekowali się naszym psem,
- mojemu Bratu - za to, że pomagał nam organizacyjnie i wspierał duchowo,
- Przełożonym Spokojnego - za to, że umożliwili nam ten wyjazd,
- mojemu Szefowi - za to, że we mnie wierzył i dał mi tak długi urlop,
- naszym filipińskim Znajomym - za to, że pomagali nam się tutaj odnaleźć,
- wszystkim ludziom, którzy obdarowywali mnie swoim uśmiechem,
- i Wam - drodzy czytelnicy, że Wam się chciało to wszystko czytać!

Dziękuję. Dziękujemy.


It was time. It was time to go back to home, to Poland, to our world. Finally.

Maybe some of you will be surprised, why we were so happy of coming back? Here we had many travels, adventures, so many of our dreams came true. This half year was amazing time for us. We are very satisfied that we came here.

But there are always some costs. Longing for our family, our friends, our dog, for polish bread. Longing for normal dreams...

I tried to describe things which are interesting and optimistic on this website. But here it’s not only happiness. Here are homeless children sleeping on the sidewalks. Starving people living in so difficult situation that it’s even hard to imagine. Ill and scared dogs. Terrible poverty and dirtiness.

Helplessness was crashing me. Of course I was a volunteer for the blind organization, of course I always treat people with respect and smile (or not if they were screaming on me). But I can no save the world. I can not help to all those children.
Just before leaving we packed all things that we didn’t need take with us, and brought them to the slums. But we know that it will change nothing. We know that slums will be here for years. It’s not only about money it’s also about mentality and education.

Despite to all those sad aspects we are very glad that we came here. It was amazing, fascinating adventure. We will remember it forever. 

At the end, I would like to thank to:
- Spokojny – that he was and he is
- my Parents – that they took care of our dog
- my Brother – that he helped us organizationally and mentally
- Spokojny’s Bosses that they agreed to this travel
- my Boss, who believed in me and gave me so long holidays
- our Filipino friends – that they helped us survive here :)
- for all those people, who smiled to me
- You, dear readers, that you wanted to read all of this!

Thank you. Maramig salamat po!

Takim hasłem pożegnały nas Filipiny i takim żegnam Was ja!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz