Mieszkamy sobie w dzielnicy biznesowej. W większości czysto, bezpiecznie, ładnie,
burżujsko. Ale przecież Metro Manila ma też swoje inne oblicze - ogromne slumsy,
w których żyje (wg różnych danych) ok 2,5 mln ludzi (na 12 mln wszystkich mieszkańców).
Są nawet organizowane wycieczki po slumsach. „Idź i zobacz prawdziwą
Manilę”. Nie. Nie wybieramy się. Dlaczego? Bo dopóki nie mamy dość siły i odwagi, by faktycznie coś tam zmienić,
by spróbować zrozumieć ludzi – to nie mamy prawa tam iść, robić zdjęć i pokazywać
wszystkim – patrzcie jacy jesteśmy odważni – poszliśmy zwiedzać slumsy!
Wiemy, jak tam jest. Mijamy je po drodze, widzimy przez okno. Czytaliśmy o nich.
Widzieliśmy reportaże. Nie potrzebujemy nikomu nic udowadniać. Nasz „spacer” po typowych slumsach nic by nie zmienił. Rozdalibyśmy trochę pieniędzy dla ubogich, bo bylibyśmy
wstrząśnięci i wzruszeni, ale tak naprawdę to nic nie zmieni, nauczy tylko
ludzi, że żebranie to jedyne co im zostało. A my wrócimy do naszego mieszkania
i odetchniemy z ulgą, że już się skończyło, że jesteśmy u siebie. (Choć
przyznam, że nie zamierzenie, ale jednak, nasza wyprawa do Pasig była trochę takim „zwiedzaniem”)
W pełni zgadzam się z Tochmanem, który w „Eli, Eli” opisywał manilskie
slumsy. Nie będziemy robić zdjęć po to „by mieć więcej lajków na facebooku”(gdybyśmy mieli tam konta).
Nie będziemy uprawiać biedo-turystyki.
Dla zainteresowanych wywiad z Tochmanem. Polecam też jego "Eli, Eli" - z dwóch powodów - głębszego spojrzenia na problematykę tutejszych slumsów, i rozważań, co tak naprawdę wolno reportażyście i fotografowi.
Bardzo dobry wpis.
OdpowiedzUsuń