niedziela, 9 listopada 2014

Jeepney - pojazd z duszą

Komunikacja Filipinach opiera się na jeepney’ach - starych półciężarówkach wojskowych. (W czasie II wojny wojska amerykańskie pomogły Filipińczykom wyzwolić się z japońskiej okupacji i de facto wiele amerykańskich baz wojskowych działa tu po dziś dzień, a ich półciężarówki zapoczątkowały modę na jeepney'e).
Dworzec jeepney'owy
Każdy jeepney jest inny, inaczej pomalowany, inaczej wystrojony. Absolutnie każdy jest inny. Jedne - względnie czyste, kolorowe, z masą trąbek z przodu, z umcy umcy w środku, inne pordzewiałe, brudne, śmierdzące i nadal jedyne w swoim rodzaju. Plany podróży najczęściej są namalowane fantazyjną czcionką na zewnątrz pojazdu, do tego z tyłu „How Am I Driving?” z numerem telefonu i jakieś hasło z przodu. Po prostu - pojazdy z duszą.


Jeepney’e na szczęście mają swoje ustalone trasy, a miejsca przystanków są dość płynne, (właściwie to praktycznie nie ma przystanków) - chcesz jechać, to machasz i kierowca się zatrzymuje, na lewym pasie, na środkowym pasie, pod znakiem "zakaz zatrzymywania", ot wszędzie tam, gdzie się można zatrzymać (choć niekoniecznie wolno). Zresztą policjanci tutaj jakby zupełnie nie zauważali jeepney’ów i ich zasad poruszania się na drodze, którą jest np. nieużywanie kierunkowskazów.

Przednia szyba jest tak oblepiona tabliczkami z różnymi informacjami, że czasem się zastanawiam, czy kierowca w ogóle coś widzi..

Jeepney'e przewożą również bagaż na dachu 

Ze względu na naszą bladość jesteśmy charakterystycznymi pasażerami i zazwyczaj kierowca pamięta gdzie nas wysadzić. Wystarczy również zamachać albo zapukać w sufit i krzyknąć "para!" a w lepiej wyposażonych jeepney’ach pociągnąć za sznurek, rozciągnięty pod sufitem.

Wsiada się do jeepney’a od tyłu, nie ma tam żadnych drzwi, a okna są bez szyb (i całe szczęście, bo taka przejażdżka pozwala się trochę przewietrzyć i schłodzić). Najczęściej jeżdżą na ropę i palą tyle, co 50 osobowe klimatyzowane autobusy. Oficjalnie powinny przewozić do 16 osób. Oficjalnie :)

Po obu stronach jeepney'a są podłużne ławki. Po wejściu siada się możliwie najbliżej kierowcy i płaci za przejazd. Gdy wsiada dużo osób to jedni przez drugich podają pieniądze do przodu. Za każdym razem, gdy ktoś wysiądzie, pozostali przesuwają się do tyłu, tak by zwolnić miejsce najbliżej kierowcy.

Jeepney i kabelki
Obok kierowcy też zmieszczą się osoby dwie lub trzy (+ dzieciaki) i są to miejsca o wyższym standardzie, dlatego czasem trzeba sobie na nie zapracować i taki pasażer z lepszą miejscówką wyręcza kierowcę w pobieraniu opłat, wydaje resztę albo krzyczy i nagania kolejnych pasażerów. Widać tutaj znacznie wyższe zaufanie społeczne – osoba wydająca resztę ma dostęp do całej kasy jeepney’a, również bardzo rzadko się zdarzało żebyśmy dostali mniej reszty niż nam się normalnie należało (a, jak pisałam, biali są tu uznawani za bogatych ludzi).

Jak jeepney jest zapchany, to z tyłu pojazdu, stojąc na stopniach lub zderzaku zawsze jeszcze się ktoś zmieści... Spokojny już to testował i bardzo mu się podobało!

Opłaty są stałe, za przejazd do 4 km płaci się 8 lub 8,50 peso później około 2 pesos (15 groszy!) za każdy kilometr. Dziecko, dopóki siedzi na kolanach, jedzie za darmo, jeśli z kolan zejdzie, to już za przejazd rodzic musi zapłacić. Pierwszeństwo mają osoby starsze, więc jeśli jest tłok, kierowca może kogoś wyprosić, żeby dla staruszka zrobić miejsce. 



I powiem Wam tak: normalnie, w Polsce, za żadne skarby nie wsiadłabym do takiego samochodu, który ma z 50 lat, żadnych zabezpieczeń, w którym jak się wyprostuję dotykam głową do sufitu, któremu przydałoby się solidne odkażanie, w którym jedzie zdecydowanie więcej osób niż przewidywały plany producenta. Do samochodu, w którym z sufitu zwisają niezabezpieczone kable, prędkościomierz i większość wskaźników nie działa, hamulce piszczą a kierowca jeździ jakby był panem szosy (co jest tym ciekawsze, że tu wszyscy tak jeżdżą i swoim małym rozumkiem jeszcze nie ogarniam, jakim cudem oni wszyscy się jeszcze nie pozabijali). Normalnie, w Polsce bym do takiego pojazdu nie wsiadła. Tutaj uważam, że jeepney’e są świetne, klimatyczne, urokliwe, przede wszystkim dlatego, że są niepowtarzalne.... i z duszą….

A teraz zagadka:

Ile maksymalnie osób  jechało razem z nami w jednym jeepney'u? (wraz z dziećmi, w środku, tj. nie wliczając zderzaków)?

Na odpowiedzi tu na blogu, czekamy do środy do 22 naszego czasu.
Zwycięzcy wyślemy pocztówkę :)

8 komentarzy:

  1. 42 osoby razem z Wami :)
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. 33. Nawet jeśli nie wygram, to i tak mi obiecałaś pocztówkę (o ile nie będzie kosztować miliona pesos) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 44. :) Mam nadzieję, że tak czy inaczej jakąś malutką pocztóweczkę dostanę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 30 osób, 2 kury, indyk i worek ziemniaków!
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  5. 35, w tym część pasażerów łuskała groch:)
    Pojemne są na pewno te pojazdy:)
    Kasia Badurasia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwaga uwaga, rozwiązanie konkursu :)
    Padła jedna prawidłowa odpowiedź - jechało 35 osób :) (aczkolwiek żadna nie łuskała grochu).
    Było ciasno, było tłoczno, było wiele radości :)
    Pocztówka powędruje do Kasi Badurasi, (jak tylko odnajdziemy pocztę, bo chyba nie wynaleziono tutaj czegoś takiego jak skrzynki na listy...)

    OdpowiedzUsuń
  7. łał!! chyba mogę pójść i obstawić totolotka:)
    dzięki:) będę zatem oczekiwać listonosza:)

    OdpowiedzUsuń