Jeszcze wiemy o Filipinach bardzo mało, prawie nic. Ale z naszych wstępnych obserwacji wynika, że bardzo wiele potraw jest tutaj albo mięsnych albo słodkich.
Przykładowo: chleb jest słodki. W sprzedaży głównie chleb tostowy (słodki) lub miękkie pseudo-bułki (też słodkie a do tego paskudne). Czegoś, co by choć trochę przypominało polski chleb jeszcze nie znaleźliśmy.
/Jak tylko uda się uruchomić piekarnik, spróbuję upiec zwykły chleb. Spokojny jest tak tego spragniony, że już mi kupił pół kilo drożdży.../
Kilkakrotnie natrafiliśmy na dość dziwne dla nas połączenie, słodkiej (czasem też nadziewanej dżemem) bułki posypanej żółtym serem albo żółtym serem i czekoladą.
![]() |
Bułka z serem i czekoladą Choco Ensaimada |
Po lewej słodka bułka z serem, po prawej słodka bułka bez sera.. (obie paskudne) |
Kupując coś w spożywczaku, staramy się rozszyfrowywać etykiety, czy przypadkiem produkt nie zawiera mięsa. I niestety widzimy, że sporo jest tutaj śmieciowego jedzenia :( Dlatego wolimy jedzenie z budki (tam przynajmniej nie do końca wiemy co jest w środku), ale w naszej dzielnicy niewiele jest takich miejsc.
Na marginesie:
Czasem podaję w opisach ceny produktów w pesos, najprostszy przelicznik, to odciąć jedno zero i trochę mniej.. czyli 100 pesos po przeliczeniu różnych bankowych i kantorowych prowizji to jakieś 8 zł.
Zarobki i ceny różnią się istotnie w zależności od regionu a nawet dzielnicy.
Żółty ser i czekolada? Ale czad!
OdpowiedzUsuń