wtorek, 4 listopada 2014

Uliczne jedzonko

Jedzenie to tutaj temat rzeka i na pewno nie raz będziemy go poruszać. :)
Wiele potraw ma niezrozumiałe dla nas nazwy. Mi jest łatwiej zamawiać w ciemno. Spokojny jest wege, więc musi wiedzieć, o co prosi. I jak na razie nie jest mu łatwo, bo praktycznie wszystko tutaj zawiera mięso albo jest deserem na słodko. I to zdziwienie sprzedawców, że jak to, chcemy coś bez mięsa?! Dobrze, że Spokojny chociaż je ryby. 

Za to jest tutaj wiele restauracji typu fastfood – McDonalds, KFC, Jollibee. Mają one jedną wielką zaletę – toalety :)
Po którymś spacerze w mniej biznesowej dzielnicy, postanowiliśmy zjeść obiad, tak jak lokalni – czyli w przydrożnej budce. Jedzenie proste i pyszne. Choć higieniczność miejsca mogłaby odstraszać „białego człowieka” żadnych rewolucji żołądkowych nie mieliśmy.
Kulki:
Ciasto przypomina nasze pierogi, kulki też jest chwilę gotowane we wrzątku. Podawane na ciepło, z (a jakże!) słodkim sosem.


Chicken/Manok balls – wbrew pozorom nie zwykłe jajka, tylko farsz z kurczaka owinięty w ciasto

Po lewej Kwek kwek – przepiórcze jaja w cieście z dodatkiem pomarańczy, 
Po prawej Kikiam – to już nie kulki, ale filozofia podobna. Teoretycznie w środku była ryba. Ale nie jestem pewna…


I kuleczki sobie leżą na półce w budce przez cały dzień, bez lodówki, przy 30-kilku stopniach. I nadal są wyśmienite. (Jak oni to robią?!). 
Cena - około 15 pesos (1,3 zł).

Lugaw - czyli zupa dla zmarzluchów 
Lugaw - zupa z rozgotowanego ryżu,podawana ze szczypiorkiem, jajkiem, prażoną cebulą i ostrą papryką. Smaczne, pikantne, rozgrzewające(!), sycące a kosztowało tylko 20 pesos. (1,8 zł) (Lokalni powiedzieli nam, że jedzą Lugaw, gdy jest im zimno, czyli gdy jest jakieś 20 stopni… :D
Z innych ciekawostek:
  • Są tutaj dostępne pierogi (lokalnej nazwy nie pamiętam) – kształt ten sam co nasze przysmaki, tylko troszkę większe, pieczone w piekarniku, z farszem z tuńczyka albo owoców morza, tyle, że ze słodkim ciastem...
  • Ketchup - Kupiłam ketchup. Źle! Myślałam, że kupiłam ketchup. Spokojny rozszyfrował skład: Woda, chili, cukier, banany, mąka i dodatki – i żadnego pomidora… Ale da się zjeść, smakuje jak bardzo niskich lotów pasta paprykowa.


I na dowód, że tutaj wszystko jest możliwe:
Zupka chińska o smaku sojowego kurczaka.





W składzie same świństwa, plus soja i zapach kurczakopodobny. Można? Można!






4 komentarze:

  1. Ojejku, jejku. Jadłbym to uliczne jedzenie. I pewnie panikowałbym, że mi brzuch rozsadzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też panikowaliśmy (tzn. głównie ja), ale nic się nie wydarzyło. Nawet znajomi się dziwili, że już ruszamy na podbój ulicznego jedzenia, tak bez wcześniejszej aklimatyzacji. Pewnie wszystko jeszcze przed nami...

      Usuń
  2. Przecież 20 stopni to chłodno... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie potrawy. Też tak mam, że obiad to musi być obiad, a nie coś słodkiego - wyjątkiem jak dotąd jest czeska svickova na smetane, na którą kiedyś namówiła mnie Aga w Pradze. Ceny jedzenia z budek super. Tak się nafaszerowałem Facebookiem, że po przeczytaniu wpisu od razu szukam klawisza lubię to ;).

    OdpowiedzUsuń