niedziela, 23 listopada 2014

Kilka luźnych ciekawostek

Kilka luźnych ciekawostek:
- podczas zakupów w supermarkecie podszedł do mnie młody człowiek i opowiadał różne dziwne historie, żeby wysępić ode mnie parę pesos. Zazwyczaj jestem uparta i nie popieram takich działań, bo wierzę, że dawanie pieniędzy na dłuższą metę tylko pogarsza sprawę. No, ale temu człowiekowi jakoś się udało. Dałam mu trochę więcej niż chciał, bo nie miałam drobnych. Podziękował i poszedł. Za pół godziny wrócił. Powiedział, że kupił sobie jedzenie, dał mi paragon i resztę. O. (Ale mimo wszystko myślę, że to odosobniony przypadek.)
- Na Filipinach są dwa języki urzędowe – tagalog (czasem nazywany też filipińskim - choć to nie do końca to samo) oraz angielski. Jednak niezwykle popularne jest łącznie tych dwóch języków i to nie tylko w mowie, ale i piśmie. (Czasem nawet w jednym zdaniu, co tworzy dość dziwne konstrukcje językowe). Ostatnio czytałam sobie jakiś artykuł w tutejszym a'la Cosmopolitan, wciągnęła mnie historia, napięcie rosło, dochodzę do momentu kulminacyjnego, kończącego artykuł i czytam: „On powiedział wtedy: (tu kilka zdań w tagalog) a ona odpowiedziała: (tu kilka zdań w tagalog). Koniec”.
- słyszałam plotkę, że na Filipinach nie można kupić tamponów. Wydało mi się to tym bardziej nieprawdopodobne, że ze względu na wysokie temperatury i wilgotność powietrza, jakiekolwiek inne środki doprowadzą do ugotowania się kobiety. I faktycznie, szukałam tamponów w sklepach internetowych, supermarketach i małych sklepikach i prawie nic! Udało mi się znaleźć jedne w sklepie internetowym w cenie 50 zł za 8 szt. I jeden rodzaj produktu tamponopodobnego w Mercury Drug – odpowiedniku naszego Rossmana. Nigdzie więcej nie znalazłam! To jak kobiety dają sobie radę w taki upał, jest dla mnie nadal zagadką.
- święta Bożego Narodzenia tutaj celebrują przynajmniej od początku listopada. W sklepach są do kupienia ozdoby, plastikowe choinki, prezenty, wszystko co należy mieć na święta a można kupić wcześniej. W niektórych sklepach sprzedawcy noszą już czerwone czapki albo rogi renifera. Wiele mieszkań ma już przystrojone drzwi w wieńce z Mikołajem, lampki, bombki itp. A kolędy i piosenki około świąteczne słychać praktycznie wszędzie – w jeepneyach, w sklepach, w parkach i te śpiewane przez ludzi w pracy. Policjant kierujący ruchem i nucący kolędy? Czemu nie! I tak go wszyscy ignorują…
Dla zainteresowanych jedna z popularniejszych piosenek około świątecznych (słyszeliśmy ją już tyle razy, że prawie znamy na pamięć:

- robiliśmy w poprzedni weekend imprezę, więc poza polskimi specjałami kupiliśmy trochę lokalnych chipsów i przegryzek. Co nas zaskoczyło, nie znaleźliśmy tu chipsów paprykowych, za to są np. o smaku octu i octu z chili… I jest w nich naprawdę dużo octu.. ocet jest tutaj bardzo często wykorzystywany i występuje w wielu wersjach smakowych: pikantny z papryką, z trzciną cukrową, sosem sojowym itd. A czasem bywa łączony z cukrem.

- na tę że imprezę upiekłam typowy polski chleb pszenny. Nasi goście się dziwili jako to specyficzny chleb, ale tak im smakował, że od razu cały zniknął  :)
Szkoda tylko, że chleb bardzo szybko traci swoją kruchość i robi się miękki, ale "taki mamy klimat"...   
PS. Ku naszej radości rozgryzłam już jak działają tutejsze drożdże, bo za pierwszym razem chleb, jakby to powiedzieć, składał się z dwóch kromek. Górnej i dolnej. Tak mi pięknie wyrósł!

1 komentarz:

  1. Piosenka jest baaaaaardzo mecząca. Trochę mi się skojarzyła z naszą słynną "Przepióreczką" :)
    Może nagracie swoją wersję i roześlecie w ramach życzeń świątecznych? :) To byłoby ciekawe:)
    Kasia Badurasia

    OdpowiedzUsuń