środa, 26 listopada 2014

Owocowo

Lubimy owoce. Właściwie to bardzo lubimy owoce. 
Dostępne tutaj są m.in.:
- mango - jedno z najsłodszych owoców świata, znane również u nas, te filipińskie są niesamowicie soczyste. Po rozkrojeniu po prostu wylewa się słodziutki, żółty sok. Jedynym problemem jest trudno wyjmowalna pestka i uporczywe plamy, które po sobie mango zostawia, a których nie umiem sprać.
- smoczy owoc - zwany też pitają lub truskawkową gruszką to owoc kaktusa. Pitaja kwitnie tylko w nocy. Kwiaty gatunków wytwarzających owoce są duże, białe i pachnące, charakterystyczne dla danego kaktusa - są też z tego powodu nazywane królową nocy lub księżycowym kwiatem.
Ta odmiana, cała czerwona, wyglądała jak połączenie buraka z kiwi i tak też smakowała.
- rambutan - jeden z moich ulubionych - kuzyn znanego u nas liczi. I jak dla mnie smakuje bardzo podobnie. Początkowo myślałam, że liczi to taki ogolony rambutan.

- lanzones - które wiki określiła jako słodliwka pospolita (czyż ta nazwa nie jest urocza?) - malutkie owoce, wielkości dużych winogron, po obraniu wyglądają jak miniaturowe grejpfruty. Same owoce, po umiejętnym obraniu,  są dosyć słodkie, natomiast skórka pozostawia na palcach i nożu trudną do pozbycia się gorycz. 

- Mangosteen fruit - wiki: Mangostan właściwy, garcynia, smaczelina, żółtopla, żółciecz gatunek drzewa z rodziny kluzjowatych... Moim zdaniem najbliżej temu do smaku mało soczystego liczi. 

- Banany - wbrew pozorom nie ma znaleźliśmy ich tutaj w 30 różnych wariantach, tylko jednym. W tej samej cenie, bez względu na region - czy to drogi sklep czy lokalne targowisko - zawsze 60 pesos za kg (tańsze bywają jedynie te sczerniałe). Są zdecydowanie krótsze niż nasze i bardziej - wybaczcie mało precyzyjne określenie - tępe w smaku. Sprzedawane w takich kiściach. 

O dziwo lokalni nie znają popularnego w naszych kręgach koktajlu z bananami i kawą i bardzo im zasmakował. Na tyle, że wpraszają się na następny :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz