wtorek, 17 lutego 2015

Wege-Nepal

Tym, którzy mają wątpliwości, przypominam, że już wróciliśmy na Filipiny.

Nepal - to raj dla wegetarian - przynajmniej połowa potraw oferowanych w restauracjach czy przydrożnych jadłodajniach jest bezmięsna - przede wszystkim dlatego, ze wielu Nepalczykom wegetarianizm nakazuje religia. Dlatego menu jest zawsze dokładnie opisane i nikt nie próbuje klientowi wcisnąć kurczaka, twierdząc, że to nie mięso. Cóż za fantastyczna odmiana po mięsożernych Filipinach!

Warzywa w Nepalu były przepyszne - rolnictwo jest tam na całe szczęście jeszcze nieskażone środkami owadobójczymi, opryskami i innymi świństwami. Czosnek śmierdział czosnkiem, marchewka była soczysta, a pomidor smakował jak pomidor! (Może mój zachwyt wyda się Wam na wyrost, ale na Filipinach pomidor smakuje jak wata, cebula wcale nie jest ostra, a czosnek, sprowadzany z Chin, z prawdziwym nie ma nic wspólnego).
  

Targowisko

Kuchnia nepalska jest przesiąknięta wpływami z Tybetu, Indii oraz Chin i Japonii, zatem wybór potraw był naprawdę ogromny. 

Popularne są chińskie pierożki Momo, podobne do naszych polskich pierogów. Przygotowywane na parze, gotowane lub smażone, z dowolnym nadzieniem (choć nie spotkaliśmy w wersji na słodko).
A to już Momo-zupa:


Będąc jeszcze w Pokharze, znaleźliśmy cudowną małą restaurację, która serwowała tak dobre jedzenie, że za każdym razem po kolacji szłam do kucharki osobiście jej podziękować. A jedliśmy tam m.in.

Tempura - tutaj jako marynowane, 
a następnie smażone warzywa

Chowmein - smażony makaron,
tutaj z dodatkiem jajka (czyli pokrojonym omletem)

Nazwy nie pamiętam,
ale był to ryż z warzywami
i jajkiem w zupie curry

Hot and sour soup - czyli pikantna (ale też gorąca) i kwaśna zupa. Bardzo rozgrzewająca.

Czasem jedzenie było dla nas sporą zagadką. Jak dostaliśmy na przykład pokazaną niżej potrawę, która wyglądała jak mięso.

Dziwne grzyby, dziwnie przyprawione,
ale nie wywołujące żadnych efektów halucynogennych

A to już tybetańskie pierogi z nadzieniem warzywnym
i zupa pomidorowa

A to kotlet warzywny!

Sałatka z kurczakiem

Zupa z tofu
To akurat był lekki niewypał -
jajecznica z dużą ilością mleka
i jeszcze większą ilością cukru

Nepalczycy jedzą przede wszystkim dużo ryżu z różnymi sosami curry oraz warzywa. Piją przeraźliwie słodką herbatę z mlekiem jaka i przyprawami (kardamonem, cynamonem, pieprzem). Ser z jakowego mleka jest bardzo smaczny, choć pachnie niezbyt zachęcająco. 

A na koniec: potrawa raczej zwyczajna, ale klimat miejsca bardzo nepalski. Bo choć kucharz nie mówił po angielsku, był całkiem komunikatywny i cieszył się, że Spokojny nie je mięsa - bo jego zdaniem, ludzie nie mają prawa zabijać zwierząt, kiedy mają tyle warzyw i roślin do jedzenia. 

Szef kuchni w swojej kuchni

Placek hinduski z ostrym sosem curry
i bliżej nieokreślonym zielonym sosem

Każda miska kryła inną dziwną potrawę
Zwróćcie uwagę, na końcu stołu jest worek z kulkami - są one puste w środku. Spróbowaliśmy ich raz u Pana sprzedającego je prosto z bagażnika rowerowego. Otóż do takiej kulki Pan wkładał dłonią warzywne nadzienie, następnie zanurzał tak powstałą potrawę w wiaderku z pikantnym sosem i przekładał do służbowej miseczki. I wszystko jedną i tą samą dłonią, którą również wydawał pieniądze. Ale żeby nie było, Pan miał ręczniczek do przecierania rąk, który również podsuwał klientom do wytarcia ich dłoni, i którym przecierał po nich miseczki. Ale nasze żołądki, jak zwykle, przetrwały to bez problemu. I niech tak zostanie :)

Oj tak, z Nepalu wróciliśmy bogatsi we wspomnienia i... dodatkowe kilogramy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz